Change Your Life....Take It All

Change Your Life....Take It All

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 10


WAŻNA INFORMACJA
Pojawiła się nowa ankieta, więc jeśli nie komentujesz, a czytasz rozdziały zaznacz w ankiecie BARDZO BARDZO PROSZĘ!!
___________________________________________________________________________

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Zaspana nawet nie otwierałam oczu tylko przystawiłam słuchawkę do telefonu.
-Hmmmm.-niestety na nic więcej nie było mnie stać.
-Becky kochanie moje wstawaj tak późno, a ty jeszcze śpisz. Wstajemy słoneczko.!!!!!!!!-przywitał mnie krzyk Vinca.
-Śpię!
-Kochanie wstawaj szkoda tak pięknego dnia. Za 30 minut jestem u ciebie i jedziemy na zakupy ok?
-Tak tak.-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Nie miałam zamiaru opuszczać mojego cieplutkiego łóżeczka, więc przekręciłam się na drugi bok i dalej drzemałam.
*30 min później*
Nagle poczułam jak ktoś zrywa ze mnie kołdrę  Od razu się obudziłam i stanęłam na równe nogi. Przede mną stał uśmiechnięty Vince.
-No i czego się tak szczerzysz!-spojrzałam złowrogim wzrokiem.
-Hahahahaha żebyś ty widziała swoją minę.
-Tak w ogóle jak ty tu wszedłeś?
-Nie słyszałaś jak stałem z 5 minut pod drzwiami i dzwoniłem, więc pociągnąłem za klamkę i drzwi były otwarte.
-Widocznie zapomniałam zamknąć drzwi jak Aiden wychodził.
-Uuu czuje jakiś romans w powietrzu.
-Przestań jesteśmy tylko przyjaciółmi.-walnęłam go w ramie.
-No my też jesteśmy przyjaciółmi, ale ja nie odwiedzam cię późnym wieczorem.-pomachał brwiami.
-Vince! Powiedz mi lepiej która godzina.
-Dochodzi 12.
-Więc co ty tu robisz tak wcześnie?
-Nie no nie ma co jesteś tak przemiła i gościnna.
-Oj no wiesz, że nie miałam tego na myśli.
-Dobra dobra ubieraj się i wychodzimy. Musimy chyba się wyszykować na dzisiejszą imprezę nie?
-Ale jest dopiero 12, więc czemu tak wcześnie??
-Bo zabieram cie w jedno fajne miejsce. Musimy być na miejscu o 12,30 więc się zbieraj.
-Boże z tobą się umawiać. Idz mi lepiej zrób śniadanie.-popchnęłam go w stronę wyjścia. Zaścieliłam łóżko i poszłam do garderoby. Po ubiorze Vinca można stwierdzić, że nie jest zbyt zimno, więc wybrałam pudrowe rurki, jeansową koszulę i czarne baletki. Do tego nałożyłam kolczyki w kształcie serduszek. Włosy spięłam wstążką a na górze zawiązałam kokardkę. Nie wiem czy wspominałam, ale kocham kokardki. Dziś wybrałam lekki makijaż w formie kresek eyelinerem i błyszczyk na usta. Zeszłam na dół i znalazłam Vinca w kuchni.
-No to co mi pysznego przygotowałeś?-zapytałam.
-Kanapki, które musisz zjeść w drodze.
-Serio? No to się wysiliłeś.
-Nie narzekaj tylko bierz jedzenie i spadamy.
-Dobra nie krzycz już.-uśmiechnęłam się, wzięłam kanapkę, torbę i pokierowałam się do wyjścia. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do samochodu.
-No to może mi teraz powiesz gdzie jedziemy.
-Pani je śniadanie i o nic się nie martwi.-zaśmialiśmy się oboje. Przez całą drogę zastanawiałam się gdzie jedziemy. Dojechaliśmy na jakąś dzielnice, w której jeszcze nie byłam.
-Nie chcesz mnie tu zostawić prawda?-zapytałam pełna obaw.
-Głupku przyjechaliśmy do studia tatuażu.
-Po co??
-No a po co się przychodzi do stadia tatuażu hmm? Obiecałem sobie, że jak przejdę do 2 odcinka na żywo to zrobię sobie drugą jaskółkę.-weszliśmy do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wysoki, umięśniony i cały w tatuażach facet.
-No siema Vince!-krzyknął mięśniak.
-Siemka Siemka Rob. Rob to jest Becky. Becky to jest Rob-przedstawił nas sobie.
-Miło mi poznać-powiedziałam troszkę zawstydzona.
-Mi również. To co dziś ty czy koleżanka.
-Nie nie ja nie.-odpowiedziałam szybko.
-Hahahahaha nie Becky dziś tylko towarzyszy.
-No dobra to co dziś robimy.-zapytał uśmiechnięty Rob.
-Drugą jaskółkę.
-No to siadaj na kozetkę. Becky możesz wziąć sobie krzesełko i złapać za rękę Vinca.-zaśmiał się i gdzieś zniknął.
-Czemu nie zrobiłeś od razu 2 jaskółek?-zapytałam ciekawie.
-Pierwszą zrobiłem jak utworzyli nas w grupę. Obiecałem sobie, że jak wygramy program to zrobię drugą. No niestety nie udało nam się, więc teraz przysiągłem sobie, że jak się uda będę miał drugą jaskółkę.
-Dobra już zrobiłem szkic. Podoba się?-Rob pokazał kalkę.
-Jest ok. Przyklejaj i zabieraj się do roboty.-powiedział zdecydowany.
Rob przykleił mu kalkę i już można było usłyszeć niemiły dźwięk  Pierwsze kreski zostały wytatuowane, widziałam nie zbyt uśmiechniętą minę Vinca.
-Mocno boli?
-Wiesz trochę tak. Zapomniałem już jak to jest.
-Wiesz co muszę przyznać, że Vince robi w bolesnym miejscu. Sam mam kilka jak zauważyłaś i już wiem, które miejsca są mniej bolesne.-odpowiedział mi Rob-A ty masz jakieś?
-Nie, ale chciałabym mieć na nadgarstku, ale chyba nie jestem jeszcze gotowa.
-Mogę cie pocieszyć. Na nadgarstku nie boli tak mocno jak na klatce piersiowej.-szczerze mówiąc ulżyło mi. Chciałam pójść za przykładem Jessie i zakryć swoje rany, ale jeszcze chyba nie teraz. W między czasie pogadaliśmy o bzdetach. Po godzinie tatuaż Vinca prezentował się świetnie. Rob nakleił opatrunek i mogliśmy wyjść.
-To gdzie teraz. Może na zakupy?-zapytałam.
-No tak pojedziemy teraz na zakupy, potem do mnie i już do ciebie.
-A po co do ciebie?
-No po ciuchy, chyba nie myślisz, że tak zostanę na imprezie.
-No już dobrze wsiadaj i jedziemy.-wsiedliśmy i niedługo potem byliśmy już w supermarkecie. Podzieliśmy się ja zajmuję się jedzeniem, a Vince trunkami. Kupowanie jedzenia nie zajęło mi zbyt długo. Choć miałam zapakowany prawie cały koszyk. Z Vincem było to samo. Trunki prawie wypadały z koszyka.
-Vince to tylko parapetówka nie jakieś wielkie przyjęcie. Nie potrzeba nam aż tyle.
-Uwierz, że się nie zmarnuje.-oznajmił mi to z podejrzanym uśmiechem. Podjechaliśmy pod kasę i zaczęliśmy wypakowywać zakupy na taśmę.
-To wszystko razem?-zapytała ekspedientka.
-Tak
-Nie-odpowiedzieliśmy razem. Zaśmialiśmy się.
-Vince moje przyjęcie, ja płace oczywiste chyba nie.
-Ale ja pomagam, więc mogę zapłacić nie?-nalegał-Nie to oddzielnie powiedział do ekspedientki  Chyba nigdy więcej nie idę z nim na zakupy. Zapłaciliśmy i zanieśliśmy zakupy do samochodu.
-Nigdy, więcej nie dam się tak wrobić.-powiedziałam, a on tylko cmoknął mnie w policzek i wsiadł do samochodu.
-Wariat.-powiedziałam i zapięłam pasy. Teraz jechaliśmy w stronę jego domu. Przecież królewna musiała wybrać ciuchy. Zaparkowaliśmy i weszliśmy na górę. Mieszkanie nie było za duże. Salon, kuchnia, sypialnia i łazienka. Sypialnie miał skromną, ale bardzo gustownie urządzoną.
-Teraz siadaj i ja przyniosę ciuchy i pomożesz mi coś wybrać.
-Dobrze proszę pana.-zaśmieliśmy się i Vinca już nie było. Rozejrzałam się i zobaczyłam półkę ze zdjęciami. Na jednej fotografii był Vince za czasów X Factora. Żeby ktoś pokazał mi to zdjęcie nie uwierzyłabym, że to on. Niestety nie mogłam się powstrzymać parsknęłam śmiechem.
-Hahahahahahahhah
- Z czego tak się śmiejesz.-Vince wyszedł z garderoby z przewieszonymi ciuchami.-O nie zostaw te zdjęcia.
-Hahaha  no co byłeś tu taki słodki.
-Przestań to było dawno temu.-wziął ode mnie zdjęcie i odstawił na półkę-Lepiej pomóż mi coś wybrać. Rozłożył ciuchy na łóżku i zastanawiał się co nałożyć. Pomyślałam chwile i wskazałam mu ciuchy, które ma wziąć.
-Ooo nie wiedziałem, że z ciebie taka stylistka.
-Oj dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.-zaśmiałam się.
-Dobra to co zbieramy się?-zapytałam.
-No myślałem, że się najpierw przebiorę.
-Dobra u mnie się przebierzesz i tak jeszcze trochę czasu zostało.
-No jak chcesz.-Vince wziął klucze, zamknął mieszkanie i już schodziliśmy na parking. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mnie. Musze przyznać, że nie było dziś korków na szczęście, bo mielibyśmy problem. Po 25 minutach wjeżdżaliśmy już na moją posesję.
-Zrobimy tak ja wezmę twoje ciuchy, a ty zakupy-uśmiechnęłam się.
-Ej dlaczego ja muszę brać takie ciężkie zakupy?-zapytał z wyrzutem.
-Po pierwsze to kobiety nie noszą ciężarów, a po drugie ja muszę otworzyć drzwi, więc wszystko wskazuje za tym, że to ty niesiesz zakupy -odwróciłam się na pięcie i poszłam otwierać drzwi słyszałam tylko ja Vince idzie za mną i narzeka.
-Zakupy zanieś do kuchni, a ja twoje ciuchy zaniosę do sypialni.-pobiegłam szybko do sypialni, zostawiłam tam ciuchy i moją torebkę i zbiegłam na dół.Vince właśnie wnosił ostatnie reklamówki.
-Dobra jest 16 i musimy zrobić jedzenie i zaprosić gości.
-Becky ja będą brzmiały nasze imiona złączone w jedno?
-A po co ci to??
-No zastanów się to ci wtedy powiem.
-Hmm no nie wiem może Viky albo Bince.
-Hmm to pierwsze odpada proszę państwa wygrało Bince.
-No to teraz mi powiedz po co nam to?
-Zaraz zobaczysz.-wyciągnął telefon wybrał numer i włączył na głośno mówiący.
-Halo?
-Witaj to twój szczęśliwy dzień wita cię imprezownia Bince. Jesteś szczęściarą bo wygrałaś wejściówkę na dojechaną imprezę u Becky.-powiedział głosem radiowca Vince.
-O widzę niezła impreza się szykuje, ale niestety nie dam rady przyjść.-usłyszeliśmy zachrypnięty głos Jessie.
-Buuu imprezownia Bice jest niezadowolona.-zabuczał Vince.
-A co się stało?-zapytałam Jessie
- Przeziębienie mnie złapało i nie wychodzę z łóżka.
-Oooo żałujemy, że nie będzie z nami takiego gościa jak ty.
-Ja też żałuje.-zaśmiała się
-Wracaj do zdrowia. Buziaki paa.-pożegnałam się i rozłączyłam połączenie.
-Już teraz rozumiesz do czego było mi potrzebne nasze złożone imię?
-No już dobra nie bulwersuj się.
-Dobra dobra. Teraz ja rozdaje zadania. Ja zapraszam gości, a ty robisz jedzenie.-powiedział zadowolony.
-Cóż za uczciwy podział.
-No ja wnosiłem zakupy ty musisz zrobić jedzenie. Proste chyba nie- na końcu próbował mnie naśladować.
-Ja wcale tak nie mówię.-nie wiem czy mnie usłyszał, bo wyszedł z kuchni i usiał chyba w salonie. Nie chciało mi się robić jedzenia, ale cóż niech już będzie. Po pół godzinie miałam zrobione już krokiety, różnego rodzaju sałatki. Zostało tylko poustawiać to na stole, dodać czipsy i wyłożyć trunki.
-Już zaprosiłem wszystkich.
-Dobra już się boje. Przyjdzie ktoś z jurorów?
-Nie bo Will nagrywa dziś w studiu, Tom podziękował, ale zostanie z żoną w domu, a Danny jak się dowiedział, że Jessie jest chora od razu zrezygnował.
-A no to chyba , że tak. Dobra bierz jedzenie i rozkładaj na stole.-poszliśmy z miskami do salonu. Potem jeszcze Vince poprzesuwał kanapy i stół w salonie, bo stwierdził, że musi być miejsce do tańczenia.
-Vince a tak w ogóle na którą ty zaprosiłeś ludzi?
-No na 19, a która jest?
-Już 18, a ja jeszcze nie mam wybranego stroju.-pobiegliśmy na górę do mojej sypialni. Weszłam do garderoby i wybrałam kilka strojów i poszłam do Vinca.
-To?
-Nie to jest zbyt nie fajne.
-To?
-Nie- i tak było przez kolejne 5 minut.
-Vince ja tak nie wybrzydzałam.
-No nie moja wina, że jestem taki wybredny.
-To?
-Hmmm nie.
-Boże a ta sukienka?
-O tak tak!! Aiden padnie na twój widok.
-Przestań!-rzuciłam w niego resztą ubrań-idź do pokoju obok się przebrać i jak będziesz gotowy to przyjdź  Ja poszłam do łazienki, nie zamykając za sobą drzwi. Nie powiem trochę to zajęło  żeby wybrać tę sukienkę. Vince wybrał białą sukienkę przed kolano z długim rękawem  Miała ona na sobie kilka złotych elementów. Do tego nałożyłam czerwone szpilki. Natomiast dla Vinca wybrałam czarne rurki, szarą koszulkę na ramiączka. Na to nałoży skórzana kurtkę i szarą czapkę.
-Becky jesteś gotowa?-usłyszałam głos Vinca.
-Jeszcze makijaż.
-No to ja zejdę na dół i włączę jakąś dobrą muzykę.-słyszałam jak schodzi na dół, a ja zajęłam się makijażem. Nałożyłam
podkład, puder. Zrobiłam kreski eyelinerem, wy tuszowałam rzęsy i czerwoną szminką pomalowałam usta. Schodząc na dół usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Aidena, Frances, Katy i Kyla.
-Vince chodź się przywitać!-krzyknęłam z korytarza. Chłopak w szybkim tępię znalazł się przy moim boku i przywitał się ze znajomymi.
-No hejka.-podeszłam do każdego i przytuliłam się.
-Mamy dla ciebie prezent na nowe mieszkanie.-oświadczył Kyle.
-Nie trzeba było.
-Trzeba trzeba. Widzieliśmy jak bardzo podobało ci się, że znowu grasz na gitarze, a wiemy, że swojej nie masz, więc kupiliśmy ci gitarę. Na chwilę zamarłam. Miałam zamiar kupić gitarę, ale pewnie zrobiłabym to za kilka tygodni.
-O matko dziękuje wam. Jesteście wspaniali.-przytuliłam ich wszystkich razem.-Rozgłoście się, a ja pójdę zanieść gitarę na górę.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Położyłam swój prezent na łóżku, przetarłam oczy żeby makijaż mi się nie rozmazał i zeszłam na dół. W salonie impreza trwała na dobre. Było już więcej ludzi.
-Becky przedstawiam ci Vicky z grupy Danniego -patrząc na Vinca był już troszeczkę wstawiony. Dziewczyna wyglądała na miłą. Miała charakterystyczny kolczyk w wardze.
-Miło mi poznać.
-Mi ciebie również.-powiedziała i poszła w tłum innych nieznanych mi ludzi.
-Chodź przedstawię ci jeszcze jednego chłopaka z grupy Danniego.-pociągnął mnie za rękę.
-A reszta ludzi? Nie przedstawisz mi ich?-zapytałam
-Oj już nie przesadzaj. Po prostu się baw. A teraz poznaj Billa.
-Bill poznaj Becky.-miły blondyn podał mi rękę.-miło mi poznać.
-Mnie również.-również podałam mu rękę.
-Czekaj Becky może pamiątkowa fotka na tt?-zapytał się nowo poznany kolega.
-W sumie czemu nie.-wzięłam kieliszek z szampanem do ręki i uśmiechnęłam się.
-Już. Teraz musisz tylko wstawić na tt, masz możesz wstawić z mojego telefonu.-wzięłam go do ręki i zalogowałam się na moje konto. Wstawiłam to zdjęcie z dopiskiem:
Pozdrowienia z najlepszej parapetówy świata xx
Wylogowałam się, oddałam telefon i poszłam szukać Aidena w tłumie.
*Perspektywa Jessie, w czasie trwania imprezy*
Nie mam pojęcia gdzie się tak załatwiłam. Wstałam rano, było mi potwornie zimno. Zmierzyłam temperaturę i okazało się, że mam gorączkę. W domu miałam jeszcze jakieś leki przeciwgorączkowe, więc wzięłam je i dalej położyłam się spać. Obudził mnie telefon Vinca. Przypomniałam sobie, że muszę załatwić jakieś zastępstwo, bo w takim stanie nie wyjdę z domu. Zadzwoniłam w parę miejsc i było po problemie. Teraz leże w łóżku, przykryta kołdrą i oglądam jakieś denne seriale. Jest mi straszliwie zimno, ale nie mam siły iść do szafy i wyciągnąć koca. Usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. Serio? Nie miałam siły, żeby otworzyć drzwi, ale co jak to jakiś zboczeniec, albo coś. Powoli wstałam z łóżka i powolnym krokiem poczłapałam do drzwi. Otworzyłam, a za nimi stał Danny.
-Cześć Danny. Co ty tu robisz?-zapytałam
-Cześć. Wyglądasz fatalnie.
-Nie no wiesz każda kobieta chciałaby to usłyszeć.-uśmiechnęłam się na tyle ile mogłąm.
-Przepraszam, ale taka prawda. Zadzwonił do mnie Vince czy przyjdę na impreze, ale jak się dowiedziałem, że jesteś chora od razu postanowiłem, że przyjadę do ciebie.Czemu nie zadzwoniłaś, że jesteś chora?
-No i po co? Poradziłam sobie.
-No włąsnie widze jak sobie poradziłaś. Cała się trzęsiesz. Marsz do łóżka.-pociągnął mnie za rękę, a w moim brzuchy zaczęły fruwać motylki. Nikomu o tym nie mówiłąm, ale od roku podkochuję się w Dannym. Znamy się od 2 lat. Od razu ujął mnie swoim poczuciem humoru. Jest taki zabawny, opiekuńczy, inteligentny, romantyczny no i oczywiście jest taki przystojny. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Niestety on traktuje mnie tylko jako swoją przyjaciółkę. Chciałabym, żeby między nami było coś więcej niż tylko przyjażń, ale cóż lepsza przyjaźń niż nic.
-Czy ty leżałaś tylko pod kołdrą?-zapytał.
-Mhmmm-odpowiedział cicho.
-Poradziłam sobie.-próbował naśladować mój głos-gdzie masz koce?
-W szafie na samej górze.-poinstruowałam go i za chwile przykrywał mnie cieplutkim i milutkim kocem.
-Nigdzie się nie ruszaj, a ja pójdę zaparzyć herbaty i przyniosę leki.-powiedział i wyszedł z pokoju. Nie mogłam się doczekać chwili w której wróci, przytuli mnie i powie, jak bardzo mnie kocha. Pocałuje, nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego ile razy sobie to wyobrażałam. Niestety tylko moje wyobrażenia nic więcej. Po chwili Danny wszedł do pokoju z dwiema szklankami i lekami w ręku.
-Czy ty byłaś w ogóle u lekarza?-zapytał. Nie chciałam odpowiadać bo wiedziałam, że się zdenerwuje.
-Nie-powiedziałam najciszej jak potrafiłam.
-Jessie czy ty jesteś poważna? Boże co ja się tobą mam. Widać jak sobie poradziłaś. Jutro bez żadnego ale jedziemy do lekarza. A teraz chodź i weź tabletki-wiedziałam, że jest zły, ale wiedziałam też, że nie na długo. Wyszłam spod swojej ciepłej kołderki, połknęłam tabletki, popiłam herbatą.
-A teraz wskakuj już do łózka i do jutra z niego nie wychodzisz.-weszłam pod kołdrę, a Danny przykrył mnie po sam czubek nosa.
-No już tak nie przesadzaj.
-Nie marudź mi tu i podsuń się.
-O nie nie nie nie podsunę się i nie będziesz tu leżał, bo się zarazisz.
-No już tak nie przesadzaj-znowu mnie naśladował. Podsunęłam się i poczułam jak Danny wsuwa się pod kołdrę i przytula się do mnie. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Nie żeby coś ale wiesz, że możesz się zarazić?-zapytałam
-No i co z tego najwyżej będziemy razem leżeć i odpoczywać.
-Głupek.
-Nie no dzięki.-odwrócił się plecami i udawał obrażonego. Lubie się z nim droczyć. Przytuliłam się do jego pleców i wyszeptałam do ucha:
-No już się tak nie gniewaj.-Danny nie drgnął, więc odwróciłam się plecami do niego i udawałam, że śpię  Po chwili poczułam jak jego ręka oplata mnie w pasie.
-Jessie śpisz?-usłyszałam jego cichy i jakże perfekcyjny głos jednak udawałam dalej.-Nawet nie wiesz jak bardzo cie kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym, żebyśmy byli razem. Mógłbym całować cie w twoje pełne usta, trzymać cię w moich ramionach i spędzać najlepsze chwilę w moim życiu właśnie z tobą. Może kiedyś odwarze się to powiedzieć ci prosto w oczy.-w tym momencie zamarłam kompletnie. Nie pomyślałabym, że on czuje coś więcej niż przyjaźń  że czuje coś więcej tak jak ja. W żołądku zawiązał się supeł. Nie wiedziałam co zrobić. Czy powiedzieć coś czy udawać, że nic nie słyszałam. A może własnie nadszedł moment na zrobienie następnego kroku w moim życiu.
-Ja też-powiedziałam cicho mając nadzieje na to, że Danny nic nie usłyszy.
-Co ty powiedziałaś?!-powiedział zszokowany Danny ciągnąc mnie za ramię przewracając przy tym mnie w swoją stronę.
-Powiedziałam, że ja też cię kocham. Też czuje coś więcej.-widziałam w jego oczach w połowie zszokowanie ale też i szczęście.
-Mówisz poważnie?-zapytał niedowierzając.
-Mówię jak najbardziej poważnie.
-Czy to znaczy, że będziesz moją dziewczyną?-zadał mi tak długo wyczekiwane przeze mnie pytanie.
-Jasne, że tak.-powiedziałam  i od razu złączyłam nasze usta.
-Nawet nie masz pojęcia jaki jestem teraz szczęśliwy.-powiedział i z powrotem wpił się w moje usta.
-Nie możemy się tak całować, bo się zarazisz.
-Trudno. Niestety nie mogę się oprzeć.
-Hahaha wariat.-jestem teraz chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Od dziś mam wspaniałego chłopaka. Mmm jak to brzmi mam chłopaka.
-Dobra koniec tych czułości mamy jeszcze dużo czasu. A jutro i tak idziemy do lekarza.
-Dobrze kochanie.-uśmiechnęłam się na wypowiadane przeze mnie słowa i przytuliłam się do mojego chłopaka by móc w jego ramionach odpłynąć w krainę Morfeusza.
*Perspektywa Becky, kilka godzin później*
Nie powiem jestem już troszkę wstawiona, ale nie mogę więcej pić bo jutro mam próbę. Dochodzi już 4 rano i goście powoli opuszczają już mój dom. Dawno się tak nie bawiłam. Wytańczyłam się już chyba za kilka tygodni. Co do gości to połowy nie znam ale i tak się świetnie bawiłam z nieznajomymi.
-Aiden pojedziesz z Vincem, bo niestety on sam nie da rady.-poprosiłam Aidena.
-Jasne nie ma sprawy. Zapisz mi tylko jego adres. A ty tu sobie poradzisz czy pomóc ci posprzątać?
-Nie no poradzę sobie, tylko dowieź go do domu a będę bardzo wdzięczna.
-Dobra widzę taksówkę przyjechała. Dzięki za wspaniałą imprezę i do zobaczenia.
-No paa-pocałowałam go w policzek i otworzyłam drzwi. Biedny musiał się jeszcze ciągać z zalanym w trupa Vincem. Zamknęłam za nimi drzwi tym razem na klucz i postanowiłam, że posprzątam to wszystko rano, bo teraz nie mam siły. Poszłam do sypialni, zdjęłam buty, sukienkę, zmyłam makijaż, nałożyłam piżamę i położyłam się spać.
*Kolejny dzień*
Obudziłam się chwilę po 10 czyli spałam jakieś 5 może 6 godzin. Zdecydowanie za mało jak dla mnie. Stwierdziłam  że najpierw posprzątam, a potem się umyję i przygotuję. Schodząc po schodach poczułam jak burczy mi w brzuchu. W kuchni usiadłam na blat i zaczęłam jeść resztki, które jeszcze zostały z imprezy. Po zjedzeniu zapakowałam brudne naczynia do zmywarki i włączyłam zmywanie. Teraz nadszedł czas na najgorsze czyli salon. Najpierw wzięłam wielki worek i powrzucałam do niego plastikowe kubki, wypalone papierosy i takie rzeczy. Potem wzięłam odkurzacz i porządnie odkurzyłam całe mieszkanie. W tym czasie zmywanie się skończyło, więc wypakowałam naczynia. Potem poustawiałam meble w salonie i wyszłam wyrzucić śmieci. Widziałam, że jeden paparazzi robi mi zdjęcia, ale nie zwróciłam na to większej uwagi i wróciłam do środka. Spojrzałam na zegarek była 12,00. Nie miałam za wiele czasu. Poszłam pod prysznic. Moje ciało oblała fala gorącej, przyjemnej wody. Mogłabym stać tak jeszcze przez dobrą godzinę, niestety czas mi na to nie pozwalał. Wyszłam z pod prysznica, nabalsamowałam ciało i wyszłam do garderoby. Nie mam pojęcia jak się ubrać, bo nie jest zbyt ciepło, ale nie jest też za zimno. Z braku czasu zdecydowałam się na białą koszulkę na ramiączka, do tego białą cienką marynarkę. Zwykłe rurki i białe Conversy  Włosy zostawiłam rozpuszczone, bo nie były jeszcze do końca wyschnięte.
 Zebrałam brudne ciuchy, które leżały porozwalane po moim łóżku, wrzuciłam je do kosza na brudną bieliznę i zeszłam na dół. Zapakowałam torebkę  wzięłam klucze i wyszłam z domu. Niestety zaskoczyły mnie korki, nie przewidziałam, że dużo ludzi będzie jechało teraz na lunch. Po 30 minutach byłam w studiu. Oczywiście spóźniona.
Weszłam do środka, nie było zbyt dużo ludzi. Widziałam, że ktoś już ma próbę z Alexem i ktoś śpiewa u Toma. Weszłam do znanego mi pomieszczenia. Ku mojemu zaskoczeniu nie było tam Jessie. Za to siedziała tam długowłosa brunetka. Zgrabna, ubrana w żółtą bluzkę z rękawem trzy-czwarte z białym kołnierzykiem. Do tego miała różową spódniczkę w kwiatki i miętowe szpilki.
-Wchodź nie pomyliłaś pomieszczenia.-powiedziała przyjaźnie.-Jestem Tulisa.
-Becky Hill.
-Nie martw się w tym tygodniu zastępuje Jessie, jak pewnie wiesz jest chora, więc ja zgodziłam się jej pomóc.
-Nie no fajnie fajnie. Jestem dziś pierwsza?
-Mm nie właściwie nie jesteś dziś jedyna. Jutro spotykam się z Vincem i Kylem a ty będziesz miała próbę z Alexem.
-A czemu tak jakoś dziwnie?
-Jessie wspominała coś, ze mieliście jakąś imprezę i, że najtrzeźwiejsza będziesz ty.-uśmiechnęła się.
-Hahahaha no to bardzo możliwe.
-Dobra to może zacznijmy próbę. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.-zgodziłam się skinieniem głowy-Nie wiem czy Jessie ci wspominała, ale w tym tygodniu temat przewodni to Divy wszech czasów  z tej okazji zaśpiewasz piosenkę Christiny Aguilery "Your Body".
-Kurde nie lada wyzwanie.
-Oj nie przesadzaj. Poradzisz sobie z tego co widziałam to masz świetny głos, więc nie masz się o co martwić.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się przyjaźnie  Zabrałyśmy się do roboty. Piosenka sama w sobie nie byłaby tak trudna gdyby nie śpiewała jej Christina. Trzeba przyznać, że Jessie zaszalała z piosenką  Na początku nie mogłam wyczuć tępa. Tulisa była strasznie pomocna. Dawała dużo podpowiedzi i śpiewała na początku razem ze mną. Jest strasznie podobna z zachowania do Jessie. Teraz idzie mi nawet w miarę. Wiadomo, że to pierwszy dzień, ale muszę dużo popracować nad tą piosenką.
-Nie wiem czy wiesz, ale w tym tygodniu jest troszkę trudniej.
-Czemu?
-Bo teraz zostanie was dwójka, więc osoba, która odpadnie raz że nie dostanie się do półfinału, a dwa nie pojedzie w trasę.
-To osoby, które przejdą dalej jadą w trasę?
-No tak. Także masz o co walczyć.-po tych słowach stwierdziłam  że nad tą piosenką będę pracować do perfekcji. Zaczęłyśmy od początku,i od początku. Po 2 godzinach mój zapał zmalał.
-To co na dziś koniec?-zapytała Tulisa
-Zgadzam się.
-A co powiesz na manicure na koniec dnia?
-Hmmm kusząca propozycja.
-No chodź Becky bo niestety z moim mężem nie pójdę na manicure.-obie się zaśmiałyśmy.-Tu jedną ulicę dalej robią świetne paznokcie sama zobaczysz.
-No dobra.-zgodziłam się i od razu udałyśmy się ku wyjściu. Postanowiłyśmy się przejść. W drodze dostałam smsa od Jessie:
Jak skończysz próbę to wpadnij do mnie xx.
Weszłyśmy do środka i przywitały nas miłe panie, które były zaskoczone, że będą robić paznokcie dla Tulisy. Jedna z nich nawet mnie rozpoznała. Usiadłyśmy obok siebie i zaczęłyśmy plotkować. Na wszystkie tematy. Ja dowiedziałam się więcej o Tulisie, a ona o mnie. Dla mnie we współpracy ważne jest, żeby osoby znalazły ze sobą wspólny język. Tulisa jest strasznie przemiłą osobą, a co najlepsze, że zaraża swoim śmiechem  Po godzinie nasze paznokcie były piękne, a my uśmiechnięte. Pożegnałyśmy się pod studiem i każda pojechała w swoją stronę. Po drodze do Jessie zajechałam po jej ulubione czekoladki. Zapukałam do drzwi i poczekałam chwilkę  Domyśliłam się, że troszkę to zajmie zanim Jessie wyczłapie się z łóżka. Po chwili otworzyła mi uśmiechnięta mentorka.
-No cześć Becky. Wchodź.
-Hejka, jak się czujesz?
-Wiesz co już lepiej. Byłam dziś u lekarza okazało się, że to grypa, więc nie ugoszczę cie dziś najlepiej, bo muszę leżeć w łóżku, żebym mogła wyzdrowieć do soboty.
-Nie przesadzaj. Mi to nie przeszkadza. Masz przywiozłam ci twoje czekoladki.
-Oooo dziękuje. Cmoknęłabym cie w policzek, ale nie chce cie zarazić.
-Dobra dobra mów mi lepiej czemu jesteś taka szczęśliwa.
-Ale nie wiem od czego zacząć.
-No najlepiej od początku. Zamieniam się w słuch.
-Hmm no to od początku to od wczoraj mam chłopaka.
-CO?! Znam go? Opowiadaj jaki jest, gdzie się poznaliście.
-Hhahah no już. Poznaliśmy się 2 lata temu na imprezie i tak znasz go to Danny.
-No nie gadaj, że jesteś z Dannym?!
-No tak jakoś wyszło.
-Jakoś. Jessie jesteś z Dannym i dopiero teraz mi mówisz?!
-No tak wyszło
-Tak wyszło. Opowiadaj lepiej mi wszystko ze szczegółami.-Jessie opowiedziała mi wszystko. Uważam, że to słodkie jak Danny opowiadał jak ją kocha. Ciesze się, że jej się udało i znalazła swoje szczęście.
-Teraz ty mi lepiej mów jak impreza i jak dzisiejsza próba.
-Impreza super, ale jestem tak zmęczona. Vince wczoraj zalał się w trupa, więc miałaś racje co do tego, że nie byłby w stanie przyjść dziś na próbę. W ogóle dostałam wczoraj przepiękną gitarę-widziałam jak Jessie się uśmiecha-Nie mów, że ty też maczałaś w tym palce.
-Hm  powiedzmy, że troszeczkę.
-Ooo dziękuje bardzo-przytuliłam moją mentorkę-a dzisiejsza próba nawet nawet  ale muszę przyznać, że zaszalałaś z piosenką.
-Nie przesadzaj co to jest jak na twoje możliwości. A jak się pracowało z Tulisą?
-Bardzo dobrze. Złapałyśmy wspólny język. Nawet  byłyśmy razem u kosmetyczki i zobacz jakie mam wspaniałe paznokcie.-musiałam się pochwalić bo kosmetyczce udało się zrobić moje ukochane kokardki.
-Awwww jakie słodkie.-powiedziała zachwycona Jessie.
-Ale wiesz co? I tak jesteś najlepsza i szczęścia w związku.
-Aww chodź tu do mnie-przytuliła mnie i położyłam się obok niej w łóżku i zatraciłyśmy się w rozmowie.







Witam moich kochanych czytelników!!!!
Przepraszam za tak długą nieobecność. Po pierwsze, dziękuje za tak wielką liczbę odwiedzin, za komentarze pod ostatnim rozdziałem i witam nowych obserwatorów. Na wstępie chce poprosić o zaznaczanie się w ankiecie. Jeśli przeczytałeś/aś rozdział zaznacz  Proszę też o komentarze  które dają mi duuuużo radości. Musiałam napisać taki długi, żeby w następnym rozdziale doszło do.......SPOTKANIA Z HARRYM. Tak w następnym rozdziale Becky zobaczy się z Harrym. Mam nadzieje, że ten rozdział nie jest zbyt nudny. Miłego dnia xx


NOWI BOHATEROWIE:

                                 
                                                        Vicky Howard (20 lat)


                                                                  Bill Downs (22 lata)


                                                     Tulisa Contostavlos (25 lat)







niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 9



*perspektywa Harrego*

Przeciągnąłem się leniwie. Przetworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to niezły syf w moim pokoju. Nie sprzątałem tu chyba z 2 miesiące. Liam posprząta, albo zadzwonię po jakąś sprzątaczkę. Nie miałem ochoty wstawać. Najchętniej przeleżałbym cały dzień w łóżku, ale niestety głód dawał się we znaki. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Tam załatwiłem swoje potrzeby i zszedłem na dół. Dochodziły mnie głośne rozmowy i muzyka z salonu. Wchodząc do salonu zauważyłem Eleanor i Danielle. Och no tak, zapomniałem, że miały dziś wpaść.
-No siemanko-krzyknąłem rzucając się na kanapę.
-O witamy naszą śpiącą królewnę-powiedział Lou.
-Hej lokers-powiedziała El. Od zawsze z nią się dogadywałem. Poznałem ją w jednym barze i tak zaczęła się nasza znajomość. Przedstawiłem ją Lou i od tamtej pory są razem. Podszedłem do niej i Dan i przywitałem się buziakiem w policzek.
-Ej kolo nie zapominaj się-powiedział Lou i podszedł do mnie.
-Och no tak-podszedłem i go też pocałowałem w policzek.
-No od razu lepiej.-wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja poszedłem do kuchni. Niestety nic w niej nie znalazłem oprócz płatków czekoladowych. No niestety chłopcy nie są tak bystrzy, żeby pomyśleć o zakupach. Oni żyją w tym świecie gdzie zakupy same przychodzą do domu. Nawet nasz Daddy czeka aż same się zrobią. Nie miałem większego wyboru jak zjeść te płatki. Z miską w ręku wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie.
-Ej serio nie zauważyliście, że nie ma nic do jedzenia!-zapytałem się
-Jak my jedliśmy śniadanie lodówka była w miarę pełna.-odpowiedział Liam.
-Niall?
-No co byłem głodny. Zresztą co jestem w  swoim domu chyba nie?-odpowiedział obrażony.
-Dobrze ale mógłbyś zrobić zakupy.
-Oj zostawcie mojego Nialla w spokoju.-odpowiedział Zayn i przytulił się do Nialla.
-Jakie plany na dziś?-zapytałem wszystkich.
-Ja i El wychodzimy do miasta.-oświadczył Lou.
-Ja zabieram Liama na porządne zakupy-oświadczyła uśmiechnięta Dan.
-Ja cały dzień spędzam z Amy-powiedział Niall.
-Zaraz przyjeżdża Waliyha, Safaa i Doniya. Obiecałem spędzić z nimi trochę czasu. Pójdziemy do miasta i pewnie wrócimy do domu. A zapomniałem wspomnieć, że zostaną na noc.
-A ty lokers?-zapytała El
-No co pojadę po zakupy i nie wiem.
-Jak chcesz możesz przyłączyć się do nas.-zaproponował Zayn.
-Nie dzięki. Może posprzątam w pokoju. Dobra jak ktoś coś chce ze sklepu to zróbcie listę.
Poczłapałem się na górę do pokoju. Żeby dojść do szafy musiałem przejść przez cały pokój  co nie jest takie proste. Nałożyłem czarne jeansy, białe, krótkie Conversy i szarą koszulkę z serduszkiem na kieszonce. Na głowę założyłem czapkę bo niestety dziś moje włosy nie miały zamiaru współpracować. Zszedłem na dół.


-Hazza masz tu są listy zakupów od każdego.- Zayn podał mi kartki papieru.
-Aż tyle?
-Oj nie przesadzaj. Przynajmniej nie będziesz musiał kilka razy jeździć.
-Dobra dobra, ale po co nam 25 opakowań torcików albo 16 paczek Chipsów hmm?
-No bo zobacz przyjeżdżają siostry Zayna.-usprawiedliwiał się Niall.
-No ok moje siostry przyjeżdżają, ale one tyle nie jedzą nie przesadzaj.
-Dobra kupie połowę tego może być Niall?
-No niech ci będzie-odpowiedział zrezygnowany Niall.
Wziąłem listy zakupów, kluczyki i wyszedłem z domu. Najlepiej chyba będzie zrobić mi zakupy w Sainsbury'm. Mam tylko nadzieje, że fanki nie wiedzą o tym, że wyszedłem z domu. Na serio czasami myślę sobie, że współpracują z FBI albo coś takiego. Gdzie się nie ruszymy tam są one. Kochamy je całym naszym sercem no ale chyba człowiek ma prawo wyjść sam bez żadnych fanek, bez nikogo. Zakupy przebiegły pomyślnie. Nie zajęły one mi dużo czasu. Zapakowałem je do bagażnika i kierowałem się w stronę domu. Na podjeździe stał samochód Zayna. Czyżby tak szybko wrócili? Wszedłem do domu i zobaczyłem jego siostry siedzące przed telewizorem, ale Zayna nie było.
-Witam piękne panie-przywitałem się/
-Cześć Harry-wykrzyczała Safaa i rzuciła się na mnie. Po niej przytuliła mnie Waliyha, na końcu była Doniya.
-Gdzie zgubiłyście Zayna?
-Mieliśmy już wychodzić, ale ktoś do niego zadzwonił i pobiegł na górę, więc się rozgościłyśmy.
-Ok ok to poczekajcie tu ja sprawdzę co i jak.-powiedziałem i poszedłem na górę. Usłyszałem krzyki dochodzące z jego pokoju. Zapukałem, ale nie odzyskałem odpowiedzi. Uznałem to za pozwolenie i wszedłem do środka. Zayn siedział na łóżku i kłócił się z kimś przez telefon.
-Mówiłem ci, że dziś nie mogę  Obiecałaś-widocznie znowu kłócił się z Cassie. A bo wy nie wiecie. Zayn od miesiąca ma dziewczynę  Razem z chłopcami nie przepadamy za nią, ale dla Zayna znosimy jej humorki. Często się kłócą. Szczerze wam powiem, że owinęła go sobie wokół palca. Zayn jest na jej każde wezwanie. Nie kumam tego. Z pozoru jest piękną, przemiłą brunetką, ale uwierzcie to tylko pozory.


-No i co mam je teraz tak zostawić. Obiecałem im. Oddzwonię. Pa
-Cassie?-zapytałem
-Tak. Chce przedstawić mnie swoim rodzicom. Tłumaczyłem jej, że dziś są u mnie dziewczyny, ale ona nie rozumie.
-Jedź ja mogę zostać z dziewczynami.-zaoferowałem pomoc.
-Ale ja im obiecałem. Nie chce patrzeć na ich zawiedzione miny.
-A co dziś już wracają do domu?
-No nie wracają w poniedziałek.
-No właśnie to jedz do Cassie, a jutro spędzisz dzień z dziewczynami.
-Wiesz co jest w tym najgorsze?
-Co?
-To, że powoli zaczynam zauważać co ona ze mną robi.
-Zayn może nie powinienem ci tego mówić, ale jako kupel będę szczery. Ona owinęła cie wokół palca. Rób co uważasz.
-A zajmiesz się dziewczynami. Nie chce żeby siedziały same w domu?
-Nie ma sprawy wiesz, że uwielbiam twoje siostry.
-Wiem i to mnie przeraża.-zaśmialiśmy się oboje. Zeszliśmy na dół gdzie czekały dziewczyny.
-Dziewczyny nie mogę dziś z wami jechać do miasta, ale jutro wam to wynagrodzę obiecuje.
-Obiecujesz?-zapytała Safaa. Jest najmłodsza i chyba najsłodsza.
-Obiecuje kochanie-Zayn wziął ją na ręce i obkręcił.
-Oj dziewczyny zmieniamy nastawienie bo spędzacie dzień ze mną!-krzyknąłem,a one się zaśmiały. Nie wiem czemu, ale lubię spędzać czas z siostrami Zayna i Lou. Nie wiem od dawna mam w sobie coś takiego  że to zawsze ja zostaje z dziećmi jeśli nasi znajomi potrzebują pomocy.
-Ok, ale najpierw musicie mi pomóc wnieść i rozpakować zakupy zgoda?
-Zgoda-krzyknęły chórem  Od razu pobiegły do mojego samochodu. Każda wzięła po jednej torbie, ja wziąłem trzy i było po sprawie. Wchodząc do kuchni Zayn zbiegał ze schodów już odpowiednio ubrany i pachnący.
-Uuu Zayn jakiś ty przystojny-powiedziałem zmienionym głosem.
-Przerażasz mnie Harry-wszyscy się zaśmieliśmy i Zayn wyszedł z domu.
-Dobra moje piękne zakupy rozpakowane to co powiecie na nagrodę?-zapytałem
-Co masz na myśli?-zapytała Waliyha
-Hmm no, a co kobiety uwielbiają najbardziej?
-Nie mów, że zabierasz nas na zakupy?-zapytała Doniya
-No a co wy myślałyście.-powiedziałem i widziałem jak dziewczynom świecą się oczy. Wziąłem kluczyki i wsiedliśmy do mojego samochodu. Puściliśmy muzykę i razem zaczęliśmy śpiewać. Zawsze chciałem mieć młodsze siostry. Z Gemmą też jest fajnie, ale młodsze można rozpieszczać. Droga obyła się bez zbędnych korków i po 25 minutach byliśmy już w galerii.
-Dobra plan jest taki, że każdej kupujemy kompletny strój. Niestety tylko tyle bo więcej czasu nie dam rady wytrzymać.
-Przeżyjemy Harry-poklepała mnie Safaa i udaliśmy się do pierwszego sklepu. Usiadłem sobie na kanapie i czekałem, aż dziewczyny się na coś zdecydują. Niestety wiem, że z kobietami to nie takie proste. Dziewczyny przymierzyły już chyba cały sklep. Z niego wyszliśmy po 30 minutach. W następnych dwóch spędziliśmy po 15 minut. W czwartym kompletowaliśmy strój dla Safy. W następnych dwóch dziewczyny wybierały buty i dodatki. W sumie zakupy zajęły nam 3,5 godziny. Nogi mi odpadały, ale warto było dla tych uśmiechniętych buzi. Doniya kupiła kremowo-czarną sukienkę z kołnierzykiem do tego w tym samym kolorze buty. Do tego wybrała złote bransoletki wraz ze złotymi kolczykami. Na koniec dokupiliśmy beżową torebkę. Waliyha postanowiła kupić coś wygodniejszego. Wybrała jasno różowe spodenki, białą koszulę wiązaną z przodu. Do tego dobrała pomarańczowe, krótkie Conversy, naszyjnik z napisem Dance i kolczyki. Z Safą było nam troszkę trudniej. W końcu zdecydowała się na pudrową sukienkę, beżowe baletki. Do tego kolczyki w kształcie różyczek i naszyjnik z napisem Barbie.
-Ale jestem wykończony-westchnąłem.
-Oj nie przesadzaj.
-No tak dla was to frajda. Co powiecie na lody?
-Jeszcze się pytasz.-poszliśmy do pierwszej lodziarni w tym centrum. Dziewczyny szybko wybrały swoje zmówienie, więc podszedłem do kasy. Obsługiwała jakaś ładna dziewczyna. Pomyślałem, że uda mi się wytargować jakiś rabat.
-Cześć. Chciałbym 4 lody(bez skojarzeń). Dwa truskawkowe, jeden brzoskwiniowy i jeden kiwi.
-O matko czy ty nie jesteś przypadkiem Harry Styles?-zapytała zaskoczona.
-No wiesz tak jakoś się złożyło.
-O mój borze dasz mi autograf?
-Jasne tylko daj mi coś do pisania.-dziewczyna podała notesik i długopis.
-Jak ci na imię?
-Emma.
-Może być tak?-podałem jej kartkę.
-"Dla przepięknej Emmy Harry Styles xx"-dziewczyna przeczytała na głos i pisnęła ze szczęścia.-O mamciu dziękuje ci bardzo.
-Nie ma za co.-uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafię i czekałem na zmówienie.
-To będzie 16 funtów, ale dla ciebie 10.
-O serio? Dzięki-podałem jej pieniądze i podszedłem do naszego stolika.
-Ty chyba nigdy nie przestaniesz podrywać dziewczyn co?-zapytała Doniya.
-To była tylko fanka.
-Dobra dobra już się nie tłumacz-dziewczyny parsknęły śmiechem. Przez cały czas rozmawialiśmy o najprzeróżniejszych rzeczach. Dziewczyny narzekały na to, że muszą chodzić do szkoły, ale czasami chętnie bym się z nimi zamienił.
-Dobra patrzcie już 19. Chodźcie jedziemy do domu, po drodze zajedziemy do sklepu.
-Przecież byłeś na zakupach?-zapytała Safaa.
-Ale nie byłem w sklepie dla dorosłych.-powiedziałem i Doniya wraz z Waliyhą się zaśmiały.
-Harry nie rozumiem.-żaliła się Safaa
-No jakby ci to powiedzieć Harry jedzie po alkohol nie dla dzieci.-wytłumaczyła jej Doniya.
-Harry trzeba było tak od razu. Nie jestem już dzieckiem-powiedziała z wyrzutem.
-Dobrze przepraszam ślicznotko.-przez całą drogę dziewczyny opowiadały mi przeróżne śmieszne historię dotyczące Zayna.
-Dobra jesteśmy na miejscu. Ktoś coś chce?-zapytałem
-Mi kup gumę do żucia Harry-krzyknęła Safaa. Wszedłem do sklepu i zrobiłem zapasy bo nic u nas w domu nie ma. Kupiłem zgrzewkę piwa, dwie Whiskey i jedną wódkę. Zapakowałem wszystko do bagażnika i odjechaliśmy do domu. Mam nadzieje, że żaden paparazzi nie śledzi nas, bo jutro w gazecie ukażą się nagłówki typu: " Czy Harry Styles ma problem z alkoholem?".
Droga do domu zajęła nam troszkę dłużej niż zwykle przez korki. Na podjedzie stały wszystkie samochody co oznacza, że wszyscy już wrócili. Dziewczyny wzięły swoje zakupy ja swoje i poszliśmy do domu. Nie miałem jak otworzyć drzwi, więc zapukałem. Otworzył nam Lou.
-No witam witam. Dziewczyny patrze  że nieźle wykorzystałyście Harrego.-powiedział Lou i wpuścił nas do środka.
-Może byś mi trochę pomógł co?-zapytałem
-Dobra nie histeryzuj-wziął ode mnie polowe zakupów i zaniósł do kuchni.
-Cześć-krzyknąłem z kuchni.
-Patrze, że dziś nas dużo w tym domu co?-zapytałem. Chyba El i Dan też zostają na noc.
-No chwalcie się co tam macie dziewczynki-zapytała El.
-Gdzie Zayn?-zapytałem ciszej Liama.
-U siebie na górze.-postanowiłem sprawdzić jak jego spotkanie z Cassie. Zapukałem, ale tak jak rano odpowiedziała mi cisza. Wsadziłem głowę do pokoju. Zayn siedział na łóżku i oglądał jakieś zdjęcia. Wszedłem do środka.
-Jak tam rodzice Cassie?
-Nie jesteśmy już ze sobą-powiedział, a mnie zamurowało.
-Jak to nie jesteście już razem?
-Po prostu przyznała, że jest ze mną dla sławy.
-Co ty mówisz. Pewnie mówiła to w złości.
-Nie sądzę  Wyśmiała mnie i jak to stwierdziła byłem naiwny sądząc, że pokochała kogoś takiego jak ja. Harry powiedz mi co jest ze mną nie tak?-zapytał z łzami w oczach.
-Z tobą? Zupełnie nic. To ona nie wie co traci. Jeśli mam być szczery od początku jej nie lubiłem, ale znosiłem ją bo widziałem, że ją kochasz. To ona zachowała się jak totalna szmata.
-Może na prawdę jestem zbyt naiwny?
-Ty naiwny? Proszę cie nie przesadzaj. Nie załamuj się jakąś laską. Nie ta to inna. Teraz zostaw te zdjęcia i zejdź na dół i skomplementuj ubrania swoich sióstr, bo wiem, że wybierały takie żeby tobie się spodobały.
-Dziękuje ci serio jestem twoim dłużnikiem.
-Nie przesadzaj. Odwdzięczysz mi się spędzając czas z dziewczynami.
-Dziękuje.-Zayn wstał i najzwyczajniej na świcie przytulił się. Tak Zayn Malik się przytulił.
-Dobra koniec tych czułości. Już i tak jestem postrzegany za geja.-zaśmialiśmy się obaj i zeszliśmy na dół. W salonie dziewczyny prezentowały swoje stroje, bo każda była przebrana.
-Uu kurde moje siostry są ode mnie piękniejsze. Nie możliwe-skomplementował Zayn, a dziewczynom zaświeciły się oczy.
-To Harry zabrał nas na zakupy.-pochwaliła się Safaa.
-A podziękowałyście mu?-zapytał Zayn
-Dziękujemy-powiedziały chórem i przytuliły mnie wszystkie razem.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
-Dobra siadajcie bo zaczyna się mój program.-krzyknął Niall.
-Jaki ty program zacząłeś znowu oglądać?-zapytałem
-No The Voice. Siadajcie już się zaczyna.-krzyknął entuzjastycznie. Nu tak przecież to dziś jak mogłem zapomnieć. Jak zwykle zapomniałem, ale ze mnie palant. Dobrze, że chociaż Niall pamiętał. Usiedliśmy wszyscy na kanapach, krzesłach i jak w moim przypadku na podłodze. Dopiero się zaczynało i występował jakiś Bil Downs z grupy Danniego  Poszedłem do kuchni po coś mocniejszego do picia. Wróciłem do pokoju, zająłem swoje miejsce i skupiłem się na programie. Musze przyznać, że w takich programach jest dużo utalentowanych osób. Teraz ludzie się nie wstydzą spróbować. Moim zdaniem trzeba spełniać marzenia, ale nie za wszelką cenę. Mam nadzieje, że moja Becky pokaże wszystkim jak to się robi.
*Godzinę później*
Zostali jeszcze trzej uczestnicy w tym Becky. Teraz śpiewa Courtney, więc zaniosłem do łóżka Safe bo zasnęła, a Zayn już dawno poszedł się położyć. Zaniosłem ją do jednego z pokoi gościnnych, przykryłem ją kołdrą i wyszedłem.  Stwierdziłem, że występ Becky chce obejrzeć w samotności. Wchodząc Reggie zapowiadał właśnie następny występ
-A przed państwem dziewiętnastolatka z wielkimi marzeniami Becky Hill.-usiadłem blisko telewizora i uważnie wszystko oglądałem. Najpierw jak zawsze pokazali tak jakby przedstawienie osoby. Pokazali moje chyba ulubione zdjęcie jeszcze jak Becky była blondynką. Przemalowała włosy kilka dni przed moim przesłuchaniem.



Becky zaśpiewała piosenkę Demi Lovato. Wyszło jej nieziemsko, mówię wam. Do tego zagrała na gitarze. Kocham kiedy gra. Chciałbym móc ją teraz przytulić, pogratulować. To jest chyba jak na razie moje największe marzenie. Przyszedł czas na opinie jurorów. Chwalili ją, zresztą nie mieli innego wyjścia. Po jej minie widać było, że się cieszy  Te iskierki w jej oczach, kamera pokazała publiczność i moją mamę. Moją mamę. Boże co ona tam robi!? Mówiła, że nie utrzymuje z nią kontaktu. Najzwyczajniej w świecie mnie okłamała. Nie no nieźle  jeszcze brakuje Gemmy. Mam nadzieje, że chłopcy nie zauważyli mojej mamy, bo się nie wykręcę  Stwierdziłem, że na trzeźwo nie da rady. Po cichu zszedłem na dół i od razu udałem się do kuchni. Do ręki wziąłem jedną Whiskey i pobiegłem niezauważony na górę. Wszedłem do pokoju, rzuciłem się na łóżko i otworzyłem butelkę. Nawet nie wziąłem kubka, bo po co. Usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę!-krzyknąłem.
-Żyjesz jeszcze tu w tym pokoju?-zapytał Lou.
-Jeszcze.
-A ty co tak sam pijesz.
-Nie mogę?-zapytałem poirytowany.
-Nie o to przyszedłem zapytać. Co twoja mama robiła w tym programie?-kurde zorientował się!
-Gdzie moja mama?-udawałem, że nie wiem o co chodzi.
-No była w tym programie na widowni.
-No co ty przewidziało ci się.
-Harry wiem jak wygląda twoja mama.
-Może tak pojechała na widownie.
-I nie wpadła do nas?
-Może zapomniała.
-Harry nie ściemniaj. Mów co jest grane.
-No co wielkie mi halo pojechała na widownie i tyle.
-Harry obaj wiemy, że nie umiesz kłamać. Mów.
-No dobrze, siadaj.-zdecydowałem się mu powiedzieć.-Moja mama pojechała wspierać Becky Hill.
-Skąd twoja mama ją zna?
-2 lata temu ja i Becky byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, żeby nie ona nie poszedłbym do X Factor. Była i będzie dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Niestety przez moją głupotę i łatwowierność straciłem z nią kontakt. Kiedy podpisywaliśmy kontrakt pamiętasz jak kazali nam zmienić numery i odciąć się od starych znajomych. Najpierw zapierałem się, że nie zamienię numeru ze względu na Becky. Jednak postawili mi ultimatum albo zmieniam numer i nie zapisuje starych numerów, albo wypadam z zespołu. Nie mówiłem wam o tym bo nie było się czym chwalić. Nie zapisałem jej numeru i tyle, nasz kontakt się urwał. Teraz żałuje tego co zrobiłem. Wiem, że ona to bardzo przeżywała, a moja mama była dla niej podporą. Od zawsze traktowała ją jako swoją rodzoną córkę. Wszystko zepsułem, jestem do dupy. Obiecywałem jej, że się będę odzywał i zawiodłem. Rozumiesz zawiodłem
-Harry nie histeryzuj. Pomyśl, że na pewno się z nią zobaczysz. Pomogę ci. Nie zadręczaj się bo nie ma po co. Musisz ją tylko znaleźć i powiedzieć jej wszystko po kolei tak jak mi teraz. Współczuje ci, ale ogarnij się. Musisz myśleć trzeźwo. Jest w programie czyli na pewno ma tt, w takich programach automatycznie zakładają konta. Musisz ją tylko znaleźć i napisać do niej. Przestań pić, odpocznij  a jutro pomyślimy co dalej.-przytulił mnie i wyszedł z pokoju.
-Tylko mi się nie upij-krzyknął wychodząc.
-Dobrze żono.-odpowiedziałem, wziąłem łyk i odpaliłem mojego laptopa. Że też wcześniej na to nie wpadłem  Przecież teraz każdy ma tt. Zalogowałem się i zacząłem poszukiwania z Whiskey w ręku. Po kilku chwilach na ekranie pokazał mi się pełen profil Becky. Ma piękne zdjęcie profilowe. Widać, że niedawno założyli jej konto, bo ma mało wpisów. Wszedłem w galerię jej zdjęć. Widać, że znalazła sobie nowych znajomych. Ciesze się, że ktoś się nią opiekuję. Mam nadzieje, że nie skrzywdzi jej tak jak ja. Na ekranie pokazało mi się jej zdjęcie profilowe. Pół butelki Whiskey wypiłem duszkiem i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
*Perspektywa Becky*
Poczułam jak Aiden, Frances, Vince, Kyle i Courtney rzucają się na mnie. Niestety pod takim ciężarem upadłam na ziemię. W tym momencie przestałam kontaktować. Nie mogłam uwierzyć, że przeszłam dalej. Mam możliwość dalej walczyć o swoje marzenia.
-Czy ty nas w ogóle słuchasz?-zapytał Vince.
-Och przepraszam z wrażenia się wyłączyłam.
-Becky gratulacje!!!!!!!-krzyknęli wszyscy.
-Wariaci!-krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. W tym momencie ze sceny zeszła Katy. Było mi trochę głupio. Podeszłam do niej.
-Katy tak mi przykro. Przepraszam.
-Ćśśś nie masz za co przepraszać. Wygrałaś i tyle Becky nie przesadzaj. Ja i tak się nie poddam.-przytuliła mnie. Ulżyło mi. Bałam się, że mnie znienawidzi.
-Becky córeczko udało się!!-słyszałam krzyk Anne.
-Hahaha-szybko się do niej przytuliłam.-poczekasz ja pójdę tylko do Jessie i wracamy do domu.
-Nie ma sprawy-widziałam w jej oczach, że jest ze mnie dumna. Poszłam do garderoby jurorów. Wsadziłam głowę.
-Mogę na chwilkę?-zapytałam.
-Becky wchodź. Nie krępuj się.-powiedział Will.i.am
-Gratulację zasłużyłaś na to, żeby przejść dalej.
-Dziękuje. Jest może Jessie?
-Jest jest. Gratulację kochanie. Nawet nie wiesz jak się bałam, że odpadniesz-powiedziała
-Tak no co ty?-zapytałam sarkastycznie.
-Oj dobra ważne, że przeszłaś dalej.
-Ja już zmykam. Do zobaczenia w..
-We wtorek. Jeszcze napisze ci co i jak. Pa-pocałowała mnie w policzek.
-Cześć-pożegnałam się z jurorami i wyszłam z ich garderoby.
-Możemy już wracać, ale patrze, że Vince zajął ci już czas-powiedziałam to raczej do siebie, bo Vince tańczył razem z Anne na sali na której odbywa się After Party. Podeszłam do stolika i nalałam sobie soku.
-Nie miałaś już jechać do domu-usłyszałam głos Aidena.
-Miałam, ale Vince zmienił mi plany-wskazałam głową na tańczącą parę.
-Hahahahaha no nieźle -wybuchnęliśmy śmiechem. Nie miałam siły zostawać na tej imprezie, więc cieszyłam się, że piosenka się już skończyła. Widziałam, że Anne też jest zmęczona, ale ona nigdy nie odmawia, gdy ktoś prosi ją do tańca.
-Jedziemy już do domu co?-zapytała Anne.
-Jasne tylko się pożegnam-powiedziałam i zaczęłam się ze wszystkimi żegnać.
-Zdzwonimy się jutro w sprawie imprezy ok?-krzyczałam do Vinca, bo muzyka wszystko zagłuszała.
-Jasne jasne pa kochanie-pożegnał się ze mną, ale nie wiem czy był świadomy, bo wyglądał na nieźle wstawionego. Zostawiłam go jak rozmawiał z jakąś blondynką z obsługi. Podeszłam do Anne i udałyśmy się do wyjścia. Zobaczyłam jeszcze jak jurorzy wchodzą na salę. Wsiadłyśmy do auta i po 15 minutach byłyśmy już w domu.
-Nawet nie masz pojęcia jak nogi bolą w tych butach.-żaliła się Anne.
-Moje są trochę wygodniejsze, ale też nie jest łatwo.
-Jesteś może głodna, bo ja bym coś zjadła.-zapytałam Anne.
-Wiesz, że też bym coś przekąsiła.
-Ja tam mam ochotę na zwykłe kanapki z wędliną i warzywami co ty na to?
-Mi odpowiada. Ja zaraz zejdę tylko się przebiorę w coś wygodniejszego.-powiedziała i pobiegła na górę. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam robić kanapki. Nie robiłam ich zbyt dużo, bo kto je zje. W tym czasie kiedy Anne schodziła na dół ja zalewałam już herbatę.
-Chcesz z cytryną czy bez?
-A wiesz może z.
-Ok tylko musisz mi pomóc, bo się nie zabiorę Wez swój kubek i chodź za mną.-tak ja powiedziałam tak zrobiła. Chciałam jej pokazać moją skrytkę.
-Tego jeszcze nie widziałaś.-otworzyłam drzwi i puściłam ją przodem.
-Wow, ale pięknie. Masz tu prześliczny widok.
-Fajnie nie?
-Jeszcze się pytasz. Musze chyba Robina naciągnąć na nowy dom.
-Hahaha próbuj.-zjadłyśmy w spokoju nasze kanapki i podziwiałyśmy Londyn nocą.
-Masz miłych przyjaciół naprawdę.
-Ciesze się, że ich polubiłaś. Są naprawdę w porządku.
-To ja się ciesze, że masz kogoś takiego.-przytuliła mnie i w takiej pozycji siedziałyśmy kolejne 30 minut.
-Może idźmy już spać bo widzę, że jesteś śpiąca.-powiedziała troskliwie Anne.
-Noo dobrze. To dobranoc-pocałowałam ją i rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Zdjęłam ubrania i w samej bieliźnie położyłam się spać.
*Kolejny dzień*
Obudził mnie szum wody puszczanej w łazience obok. Spojrzałam na zegarek 12,00. No to nieźle dałam po spaniu. Leniwie poszłam do łazienki. Tam załatwiłam swoje potrzeby, wzięłam prysznic, umyłam włosy i nabalsamowałam się moim ulubionym kremem. Wyszłam w samym ręczniku  aby przejść do garderoby. Dziś nie było słonecznie. Raczej zawitała prawdziwa, londyńska pogoda. Nałożyłam szare getry, białą bokserkę i na to sweter w różowe wzory. Na nogi włożyłam miękkie emu. Włosy zostawiłam rozpuszczone na ramionach, żeby szybciej wyschły. Nie malowałam się bo nie zamierzam nigdzie wychodzić.


Zeszłam na dół  Anne jeszcze nie było, widocznie dalej się myła. Nie wiedziałam na co ma ochotę, więc zrobiłam sobie płatki. Usiadłam do stołu i czekałam, aż zejdzie na dół. Kończyłam jeść płatki, gdy Anne zeszła z torbami na dół.
-Nie mów, że już wyjeżdżasz.
-Musze już jechać. Patrząc na pogodę za 4 godziny będę w domu, a obiecałam Robinowi, że wrócę wcześniej.
-A śniadanie?
-Jadłam jak jeszcze spałaś.
-To czemu mnie nie obudziłaś?
-No i po co. Tak przynajmniej się wyspałaś.
-No tak ja się wyspałam, a ty sama jadłaś śniadanie.
-Dobra nie marudź tylko chodź mnie przytul.-Anne rozłożyła ręce, a ja biegiem ją przytuliłam. Tak bardzo nie chciałam, żeby już wyjeżdżała.
-Nie możesz zostać jeszcze na jeden dzień.
-Becky w poniedziałek idę do pracy.
-Och szkoda, że tak szybko jedziesz.-schowałam głowę w jej włosy. Nie chciałam, żeby widziała moja smutną minę.
-Na pewno jeszcze do ciebie wpadnę.
-Obiecujesz?-zapytałam z nadzieją.
-Obiecuje.-uśmiechnęła się.-dobra komu w drogę temu czas. Dzwoń do nas o każdej porze.
-A ty zadzwoń albo napisz smsa jak dojedziesz. Wyściskaj Robina i Gemme.
-Dobrze nie ma sprawy. Pamiętaj, że cie kocham i jestem z ciebie bardzo dumna.
-Ja też cie kocham.
-Paa skarbie-przytuliłam się do niej ostatni raz i pocałowałam w policzek. Anne ubrała kurtkę i wyszła. Popatrzyłam przez okno jak odjeżdża z mojej posesji. Nie lubię być sama w domu, wolę raczej jak mieszkanie jest zapełnione ludźmi  No właśnie co do zapełnienia ludzi przydałoby się tu troszkę posprzątać przed jutrzejszą imprezą. Odwiesiłam sweter i zabrałam się do roboty. Zaczęłam od ścierania kurzy, po zmianę ręczników, pościeli. Wstawiłam pranie i zmywarkę. Po chwili wieszałam już ubrania na suszarkę, a talerze wkładałam do szafek. Całe sprzątanie zajęło mi 2 godziny. W sumie szybko jak na taki dom. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, więc stwierdziłam, że sprawdzę czym żyje Twitter. Poszłam na górę, włączyłam laptop i usiadłam wygodnie na parapecie. Weszłam na tt i zobaczyłam, że przybyło mi sporo nowych osób, które mnie obserwuje. Nieźle  Widziałam, że nasz program jest popularny w śród ludzi na tt. Weszłam na profil Vinca i zobaczyłam, że dodał zdjęcie z wczorajszej imprezy z tą blondynką z obsługi. Skomentowałam je i postanowiłam podziękować osobom, które wczoraj głosowały. Napisałam:
Dziękuje za wczorajsze głosy. Jesteście niesamowici xxxx
Weszłam w reakcję i trochę się wystraszyłam. Dużo osób, chciało, żebym je obserwowała, albo pisały, że mnie kochają itp. Nie przywykłam do tego jeszcze. Odpisując jakiejś fance, przypomniało mi się, że miałam obserwować tą dziewczynę, której dałam autograf w kawiarni. Zerwałam się i pobiegłam do pokoju. Pogrzebałam chwilę w torebce i znalazłam tę karteczkę. Miałam już iść na górę gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zobaczyłam, że dzwoni Aiden.
-No siemanko.-przywitałam się pogodnie.
-Boże ty jesteś głucha czy co? -usłyszałam w odpowiedzi krzyk Aidena.
-Ciebie też miło słyszeć.
-Martwiłem się myślałem, że coś się stało.
-Nie przeżywaj. Byłam w innym pokoju i nie słyszałam.
-Dobra pomijając to co robisz?
-Odpisuje na tt.
-A co powiesz na jakąś kolację?-zapytał z nadzieją w głosie
-Serio kolacja? Ja mam lepszą propozycję, przyjedz do mnie zamówimy pizze i tyle.
-Mi odpowiada, to ja po drodze mogę zajechać po pizze. Jaką wziąć?
-Ja mogę zjeść Americana.
-Ok ok będę za 30 minut.
-Ok czekam. Buziaki-rozłączyłam się i pobiegłam na górę. Byłam zmuszona opuścić ten pokój  bo nie będę słyszała jak Aiden przyjedzie. Wzięłam laptopa i zeszłam na dół. Rozsiadłam się w salonie i dalej odpisywałam fanom. Weszłam na tt tej dziewczyny i zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie.


Piękna dziewczyna. Skomentowałam zdjęcie i zaczęłam ją obserwować. Podopisywałam dziewczynom jeszcze chwilkę i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Zamawiała pani pizze?-w drzwiach stanął uśmiechnięty Aiden.
-Hmmm nie przypominam sobie.
-Dziś w gratisie mamy obecność jakże wspaniałego mężczyzny jakim jestem ja.
-No niech będzie skorzystam.-oboje się zaśmialiśmy i Aiden wszedł do środka.
-Zaniesiesz je do kuchni, a ja się rozbiorę?-zapytał.
-No pewnie dawaj.-poczłapałam do kuchni-rozgość się w salonie.-krzyknęłam i zaczęłam wyjmować talerze z szafki. Do ręki wzięłam talerze i ketchup. Zaniosłam to do salonu i wróciłam się po pizzę. Kątem oka zauważyłam jak Aiden ogląda zdjęcia stojące na szafce w salonie.
-Nie gadaj, że kiedyś byłaś blondynką?-zapytał niedowierzająco.
-No wiesz tak jakoś wyszło.
-Ale to zdjęcie jest piękne. Byłaś modelką?
-Ja no co ty. Znajomy mojej mamy studiował fotografie i potrzebował dziewczyny, która za pozuje mu na zaliczenie, więc mama mnie poprosiła. W swojej sypialni też mam zdjęcie zrobione przez Jamesa.
-Ale to jest nieziemskie.
-Dobra dobra nie przesadzaj. Siadaj i jedz.

Jedząc pochłonęliśmy się w rozmowie, na różne tematy. o naszym dzieciństwie, rodzinnych miasta ogólnie poznawaliśmy się lepiej.
-A ty czemu nie mieszkasz z rodzicami?-zapytałam.
-Hmmm nie dogadywałem się z rodzicami. Mama zmarła gdy miałem 17 lat. Ojciec po jej śmierci nie umiał się pozbierać i popadł w alkoholizm. Codziennie zapraszał inną kobietę do domu domyślasz się pewnie po co. Nie miałem już siły się z nim użerać, więc się wyprowadziłem do dziadków  Babcia dała mi pieniądze i kupiłem moje mieszkanie. Zacząłem zarabiać i od tamtego czasu nie utrzymuje kontaktów z ojcem. Nie wiem i nie chce wiedzieć co się z nim dzieje. A co z twoją rodziną?
-Szczerze mówiąc nie znam swojej rodziny. Rodzice odcięli swoje kontakty z całą rodziną. Jedyne osoby jakie znam to moi chrześni.  Niestety oni mieszkają w Australii i nie utrzymujemy ze sobą częstych kontaktów. Zawsze na urodziny przysyłają pieniądze lub inne drobiazgi. Rodzice mojego ojca nie żyją, a z rodzicami mamy też nie utrzymywaliśmy kontaktów, bo babcia wyrzuciła moją mamę, gdy ta zaszła w ciąże. Wiem tylko to, że mieszka w Polsce. Także jak to nie zabrzmi nie znam swojej rodziny.
-Masz jakieś zdjęcia rodziców w domu?
-Wiesz co nie było u nas tego dużo, ale jedno uwielbiam i je mam.-wstałam i podeszłam do szafki na której stało moje zdjęcie. Obok niego było zdjęcie moich rodziców z okresu jak mama była w ciąży  Wzięłam je i podałam dla Aidena.

-Mama młodo zaszła w ciąże. Nie planowali tego. Uwielbiam to zdjęcie, bo wydają się tu tacy szczęśliwi.
-A gdzie teraz mieszkają?
-W LA. Nie mam z nimi kontaktu. Jak widziałeś mamą jest dla mnie Anne.
-Miła z niej kobieta.
-Żebyś z nią spędził więcej czasu powiedziałbyś, że jestem jak ona.
-Która tak w ogóle jest godzina?
-Dochodzi 22.
-O matko jak się zasiedziałem. Będę już leciał. Dzięki za miłe towarzystwo.
-To ja dziękuje, że o mnie pomyślałeś i dziękuje za pyszną pizze. Następnym razem to ja stawiam.-poszliśmy do korytarza gdzie Aiden nałożył buty i kurtkę.
-Do zobaczenia.
-Paaa-pocałowałam go w pliczek i otworzyłam drzwi. Widziałam przez szybkę jak odjeżdża  Zabrałam z salonu brudne talerze i zniosłam do kuchni. Karton po pizzie postawiłam przy drzwiach i pobiegłam na górę do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda obmywała mi ciało. Nie miałam siły dłużej się kąpać, więc jak najszybciej wyszłam i ubrałam się w piżamę. Wskoczyłam pod ciepłą kołdrę, wzięłam swojego iPoda i zamknęłam oczy.



Witam wszystkich!
Długo zastanawiałam się czy pisać ten rozdział. Jest mi trochę przykro jak widzę tyle odwiedzin za które bardzo dziękuje, ale komentarzy jest nie wiele. Mam 17 obserwatorów, a komentarzy jest mniej co znaczy, ze nie wszyscy obserwatorzy komentują. Uwierzcie, że to nie zajmie wam dłużej niż minutę. Możecie napisać  jedno słowo np Przeczytałem/łam, a ja będę bardzo szczęśliwa. Dziękuje tym osobom, które skomentowały i witam nowych obserwatorów   Nie wiem czy pojawi się nowy rozdział. Mam nadzieje, ze ten się podoba. Zostawiam was z Little Mix. Możecie zadawać pytania bohaterom jeśli chcecie. Miłego wieczoru xx